Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bacowie z TPN czują się w Tatrach jak w rezerwacie

Halina Kraczyńska
Bacowie narzekali na kontrole i słaby zarobek. Opowieści o naiwnych pytaniach miejskich turystów wzbudzały wesołość
Bacowie narzekali na kontrole i słaby zarobek. Opowieści o naiwnych pytaniach miejskich turystów wzbudzały wesołość Halina Kraczyńska
Z roku na rok - jak mówią bacowie wypasający kierdle na tatrzańskich polanach - owiec w Tatrach ubywa. Młodzi nie chcą się nimi zajmować, bo praca jest niezwykle ciężka, a pieniędzy z tego żadnych. Dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego zastanawia się, czy nie zatrudniać na etat baców, bo bez owiec, tych naturalnych kosiarek, Tatry zarosną.

Wczoraj, na św. Michała, owce zeszły z gór, a sześciu baców, których bacówki stoją w Tatrach, ruszyło do kaplicy w Kuźnicach, aby podziękować Bogu za sezon. Potem spotkali się z dyrekcją TPN i dziennikarzami, aby omówić swoje problemy. - Tuż po wojnie w Tatrach pasło się 40 tysięcy owiec, teraz w całym naszym regionie jest ich 32 tysiące, a w Tatrach... 1600 sztuk - wyjaśniał Józef Słodyczka, baca z Doliny Kościeliskiej. - Bundzu wyrabiamy tylko tyle, co na spróbowanie!
Senior baców, 90-letni Andrzej Gał Zięba z Doliny Chochołowskiej podkreślał, że państwo i TPN powinny popierać owczarstwo w Tatrach.

- Teraz na każdym kroku za byle co się nas baców karze, zlitowaliby się nad nami - apelował baca. - Dziecko wymiotuje, od razu jest na nas, że oscypek był zatruty! Nawet nie zbadają, co to dziecko jadło. Ja 90 roków mam, mleko i serki góralskie od małego jem i po lekarzach nie latam!
Tak żalili się i inni bacowie. Jak są kontrole, np. z sanepidu, to kontrolują ich. - Cierpimy my na halach! Kontrolerzy nie idą do tych bacówek przy zakopiance, gdzie wiadomo, jakie oscypki robią - twierdzi baca z Rusinowej Polany Stanisław Rychtarczyk.

Bacowie podkreślali też, że młodzi ludzie nie chcą wypasać i doić owiec na halach, bo muszą ciężko pracować 24 godziny na dobę, od świtu do nocy, a zarobku z tego nie ma żadnego. - A nawet jak by chcieli, to papierów na bacę nie mają gdzie uzyskać i jest sytuacja patowa - zaznacza Marek Pęksa z TPN.
Dopłat też nie ma żadnych. Najgorzej jednak - skarżą się bacowie - jest z turystami. Nie dają im żyć! - Uwiązałem krowę, to mnie jedna pani turystka okrzyczała, że jak ja mogę tak męczyć tę krowę - opowiada Rychtarczyk. - No to na drugi dzień wziąłem i spuściłem tę krowę z łańcucha. Wtedy z wrzaskiem przyleciał do mnie turysta, mało mnie nie pobił, bo jak ja mogę przy szlaku tak krowę bez uwiązania paść. A ta wzięła i go potrąciła!

Anna Słodyczka, pomagająca mężowi na bacówce w Dolinie Kościeliskiej, mówi, że turyści nie tylko baców swoim zachowaniem zadręczają, ale owce, psy, i juhasów chcą "zamordować". - Dobrze, że liny odgradzające szlak od pastwiska nas chronią! - śmieje się pani Anna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bacowie z TPN czują się w Tatrach jak w rezerwacie - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na suchabeskidzka.naszemiasto.pl Nasze Miasto