W krakowskim Sheratonie, gdzie zjazd PZN zostanie zorganizowany, może być jednak gorąco. Związana z Tatrzańskim Związkiem Narciarskim opozycja już zdążyła oskarżyć Tajnera o grę nie fair, wysłać nań skargę do Ministerstwa Sportu i szykuje przeciwko niemu ciekawego kontrkandydata - Ludwika Żukowskiego, prawnika i prezesa Warszawskiego Okręgowego Związku Narciarskiego.
- Proszę nie pisać, że idziemy na wojnę, że chcemy odbić PZN, bo my na Podhalu tak nie działamy. Zamierzamy współpracować, żeby nie zostały zmarnowane wielkie sukcesy z igrzysk w Vancouver - pojednawczo mówi Andrzej Kozak, szef TZN.
Z drugiej strony nie kryje, że do Tajnera ma spore pretensje o dwie sprawy: o przeniesienie zawodów Letniego Grand Prix do Wisły i zablokowanie wniosku trzynastu podhalańskich klubów o członkostwo w PZN, a co za tym idzie - prawo głosu na zjeździe dla każdego z nich. To mógł być mocny argument przeciwników Tajnera, bo dziś delegatów jest w sumie 70.
- Sęk w tym, że wszystkie sprawy związane z kalendarium wyborczym i uprawnianiem delegatów zakończyliśmy już w marcu, a te wnioski wpłynęły w kwietniu. Procedura dla wszystkich była jasna - wyjaśnia sekretarz generalny PZN Grzegorz Mikuła. - Kluby oczywiście zostaną przyjęte w poczet członków, jednak uczyni to już nowy zarząd.
Kozaka te tłumaczenia nie przekonują. - Skutek jest taki, że teraz mandatu nie mają kluby, które zakładały PZN, jak SN PTT Zakopane - dziwi się. - Chwilami polityka obecnego zarządu jest karygodna. Nie odpowiada na pisma, nie informuje. Tak było z LGP. Przecież mogliśmy się dogadać, zawrzeć jakąś dżentelmeńską umowę. Tymczasem o tym, że Zakopane traci ważną imprezę, dowiadywaliśmy się bocznymi kanałami - irytuje się szef TZN, który cztery lata temu przegrał z Tajnerem w wyborach.
- Nie ma we mnie chęci rewanżu. Zresztą dobrze wiemy, że Polo został wtedy wybrany w bardzo specyficznych okolicznościach - zauważa Kozak, przypominając, że Tajner w chwili wyborów był już w PZN kuratorem. Do tej roli namaścił go, a potem gorąco poparł w wyścigu do fotela prezesa, minister sportu Tomasz Lipiec, zatrzymany później przez CBA za… korupcję.
To była jednak historia, która byłego trenera, współtwórcę oszałamiających sukcesów Adama Małysza, w żadnym stopniu nie dotyczyła. Mało tego, wszystko wskazuje na to, że i tym razem otrzyma rządowe wsparcie. Do Krakowa na zjazd wybiera się wiceminister sportu Tomasz Półgrabski.
- Jeśli oficjalnie poprze Tajnera, wówczas ja raczej zrezygnuję z ubiegania się o prezesurę - informuje główny rywal urzędującego prezesa Ludwik Żukowski, który wczoraj był w Ministerstwie Sportu i próbował przekonywać urzędników, że PZN powinien uwzględnić wspomniane wnioski trzynastu klubów. - Wybory to demokratyczna zabawa, a w takiej sytuacji przybiera zniekształconą formę - argumentuje.
Żukowski, pasjonat narciarstwa zjazdowego i adwokat specjalizujący się w prawie sportowym, to człowiek, który pięć lat temu wywalczył skrócenie kary dla Justyny Kowalczyk za dopingową wpadkę. W środowisku jest dobrze znany. Jak przyznaje, ostatnio prowadził wśród delegatów intensywną kampanię. Twierdzi, że zdobył zaufanie ludzi z TZN, choć Kozak nie chce na ten temat pisnąć ani słowa.
- Powiem tylko, że kandydata z Zakopanego nie będzie. A kogo poprzemy? Wybory są tajne. Każdy ma swój głos i swoje zdanie - uśmiecha się tajemniczo. Górale doskonale zdają sobie jednak sprawę, że ruszyć Tajnera będzie bardzo ciężko. Po czterech latach rządów może się pochwalić sporymi sukcesami, w tym najlepszym w historii występem na igrzyskach olimpijskich (pięć medali Małysza i Kowalczyk).
- No i nie mamy długów, zaległości, a sytuacja finansowa jest niezła - dopowiada prezes.
Kozak: - Byłbym idiotą, gdybym powiedział, że wyniki nie były dobre. Ale jeśli idzie o szkolenie młodzieży, sytuacja jest katastrofalna. Rezultaty juniorów, może poza biegami, były gorsze niż za poprzedniej kadencji.
Tajner nie zaprzecza, lecz przekonuje, że winny jest system, w myśl którego kluby mają wspierać samorządy, a nie związki sportowe. - My i tak robimy sporo dla sportu młodzieżowego. Rozwinęliśmy program rozwoju skoków narciarskich, teraz podobny wchodzi w biegach - odbija piłeczkę.
Żukowski przekonuje jednak, że PZN powinien mocniej postawić na masowość i popularyzację sportów zimowych w kraju.
- Przecież nikt nie mówi o rezygnacji ze wspierania najlepszych. Wręcz przeciwnie - zaznacza.
Jedna rzecz jest pewna. Jeśli Tajner, na co wszystko wskazuje, utrzyma stołek prezesa, to czeka go trudniejsza kadencja. Przez ostatnie lata w dziesięcioosobowym zarządzie nie miał w zasadzie opozycji. Teraz ma się to zmienić.
- Nie może być tak, że PZN to dziś tak naprawdę Śląski Związek Narciarski - ironizuje Kozak.
Tajner zapewnia, że spokojnie czeka na rozwój sytuacji. - Nie dążę do prezesury za wszelką cenę, nie gonię za delegatami. Jak mnie nie wybiorą, przynajmniej będę miał więcej czasu dla rodziny - uśmiecha się. To jednak chyba tylko spokój przed burzą.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?