W Sosnowcu w budynku przy ulicy Mariackiej 4 mieszkał przed śmiercią największy skandalista przedwojennej Polski, Emil Zegadłowicz. Dzień jego śmierci, 24 lutego 1941 roku był bardzo mroźny. Pisarz miał tylko 52 lata, ale czuł, że przed nim i jego ostatnią miłością Marią Koszyc - nie ma już przyszłości. Ciężko chorował, a ona była dziennikarką i Żydówką. Wkrótce po jego śmierci zginęła z rąk hitlerowców.
Zegadłowicz wynajął małe mieszkanko w czasie wojny i spędził tu ostatnie trzy miesiące życia. Na Mariackiej pisał "Dziennik", nowelę "Domek z kart" i dramat "Sind Sie, Jude?". Nieżyczliwi oburzali się, że mieszkał z kobietą, którą poślubił w obrządku mariawickim, mając już legalną żonę. Nie był to jego pierwszy skandal. Pisarz był uwielbiany, ale także mieszany z błotem.
Prokuratura konfiskowała jego powieści, czytelnicy pisali publiczne listy: "Żeby cię jak najprędzej szlag trafił, żebyś się, ty gorszycielu, nie pętał po świecie". Ale zawsze miał ogromne powodzenie u kobiet. Maria Koszyc była atrakcyjna - obdarzona talentem literackim, miała, jak twierdzili współcześni, niepokojący urok osobisty.
Zegadłowicz opuścił dla Marii rodzinny dworek w Gorzeniu. Nie czuł się amantem.Opisywał siebie z ironią: "Krechy w poprzek i na przełaj poetyckiej gęby. Krótko mówiąc: wyblakły faun."
Wojna przerwała wszystkie plany Zegadłowicza. Cierpiał na raka gruczołów limfatycznych, który zaatakował gardło. Tylko w Sosnowcu mógł skorzystać z terapii naświetleń rentgenowskich. Pisarz nie był zachwycony miastem, do którego rzucił go los. "Forsy ani-ani, żyjemy jak ptakowie biblijni. Różnie się myśli, gdy się jest w tak posępnym miejscu". Żył w bardzo ciężkich warunkach; nie miał żadnych dochodów. O utrzymanie dbała Maria. W tych dniach odwiedziła Zegadłowicza Monika Warneńska, przyszła pisarka, która opisała tę wizytę. Ulica Mariacka nazywała się wtedy Blumenstrasse, a szpital znajdował się parę przecznic dalej. "Nijakie meble, trochę książek, ośnieżone gałęzie za oknami i widok na pusty, cichy ogród przy nieczynnym gimnazjum imienia Staszica" - wspominała.
Opisała też Marię Koszyc: "Ujrzałam młodą kobietę o krótko przyciętych włosach i orientalnej urodzie, której dominującym akcentem były czarne, wyraziste oczy" . Zegadłowicz umierał. Maria zanotowała jego ostatnie słowa : "Niech ci będzie dobrze w tym nowym świecie, który, wierzę, przyjdzie bez okrucieństwa. Mieszkaj w Sosnowcu, wśród robotników, z dala od mieszczaństwa. Mnie spalić i proch zamurować w skałach i napisać, ten, który chciał wszystko kochać i nie zawsze potrafił".
Los Emila i Marii
Emil Zegadłowicz urodził się w 1888 roku w Białej, zmarł w 1941 roku w Sosnowcu. Był poetą, dramatopisarzem, znawcą sztuki, współzałożycielem beskidzkiej grupy poetyckiej "Czartak". Napisał "Ballady o powsinogach beskidzkich" i "Kolędziołki beskidzkie", ale także powieści "Zmory" i "Motory", w których łamał obyczajowe tabu.
Zegadłowicza pochowano ubogo w Małobądzu, osadzie położonej między Sosnowcem a Będzinem. Nie można było spełnić jego życzenia o kremacji, do trumny włożono mu jednak rysunki do "Motorów". Na drugi dzień po pogrzebie na Mariacką 4 wtargnęło gestapo, zabierając jego rękopisy, książki, dokumenty, pamiątki.Prawie nic nie ocalało.
Maria Koszyc uratowała nieliczne utwory Zegadłowicza, ale siebie samą tylko na krótko. Dwa lata później, wytropiona przez gestapo, zginęła w Mysłowicach. Nie wiadomo, gdzie jest jej grób.
Filip Chajzer o MBTM
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?