Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mordercy radnego z Piotrkowa pójdą siedzieć?

(oby)
Proces morderców Wojciecha Kulbata zbliża się do finału. Grozi im dożywocie.

Czy może być inna kary za tak potworne zbrodnie niż dożywocie i to bez prawa do warunkowego zwolnienia? Mijają niemal trzy lata od zabójstwa piotrkowskiego radnego, a jednocześnie właściciela kantoru Wojciecha Kulbata, oraz rok, odkąd przed krakowskim sądem rozpoczął się proces gangu zabójców właścicieli kantorów.
Oskarżeni mają na koncie pięć ofiar i kilka prób zabójstw. Ich proces zbliża się do finału. - Sąd przesłuchał już 200 świadków, wszystkich, którzy pojawili się w akcie oskarżenia - mówi sędzia Rafał Lisak, rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie. Dodaje, że czterech świadków ma być jeszcze przesłuchanych w terminach do końca marca. - Pozostają ewentualne nowe wnioski obrony, ale myślę, że w kwietniu proces powinien się zakończyć - dodaje.
Bezwzględni zabójcy, 48-letni Tadeusz G., 38-letni Jacek P. i 30-letni Wojciech W., najpierw strzelali, potem sprawdzali, czy mieli po co. Odpowiadają za zamordowanie pięciu osób i napaść na dwie kolejne, które cudem przeżyły, w tym żonę radnego Kulbata, Jolantę. - Oskarżeni złożyli szczątkowe wyjaśnienia, dwóch konsekwentnie nie przyznaje się do winy - mówi prokurator Katarzyna Płończyk.
Do udziału w zbrodniach od początku przyznaje się jedynie Jacek P. Tylko po nim, jak mówią sami śledczy, widać skruchę i wyrzuty sumienia. Wojciech W., już wcześniej karany, oraz Tadeusz G., który planował napady, wciąż twierdzą, że nikogo nie zabili.
Do zabójstwa w Piotrkowie doszło 1 lutego 2007 roku. Sprawcy liczyli na to, że Wojciech Kulbat, którego obserwowali już od października 2006 r., wróci do domu z utargiem. Czekali z bronią w pobliżu domu przy ul. Karolinowskiej w volkswagenie passacie i bmw. Po godz. 18 radny wjechał autem do garażu. Weszli za nim, porozumiewali się używając krótkofalówek.
Kulbat nawet nie widział swoich zabójców. Wojciech W. oddał w jego kierunku całą serię ze skorpiona z tłumikiem, dwa strzały trafiły w głowę, pięć w plecy. Kule uszkodziły przeponę, kręgosłup, mózg. Wojciech W. oddał broń Jackowi P., który odjechał, zaś sam wspólnie z Tadeuszem G., szefem grupy, wybierającym ofiary, czekali na żonę Kulbata. Liczyli na to, że wróci z pieniędzmi. Zaatakowali ją kluczem do wymiany kół, a potem kostką brukową. Broniła się. Dostała kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt uderzeń w głowę. Oprawcy sądzili, że nie żyje. A jednak odzyskała potem przytomność i zdołała dotrzeć do sąsiadów, którzy wezwali pomoc. Zabójcy odjechali bez łupu.
Zostali zatrzymani dwa miesiące później, po głośnym napadzie na właścicieli kantoru w Myślenicach. Policja połączyła fakty z napadów, do których w południowej i centralnej Polsce dochodziło od 2005 roku. Mimo że broń była każdorazowo czyszczona, łuski pocisków wystrzelonych podczas zbrodniczych napadów zgadzały się z tymi ze strzałów oddawanych na próbę w okolicach domów oskarżonych w rejonie Kielc i Skarżyska-Kamiennej.
Zabójcom Wojciecha Kul-bata oraz czterech innych właścicieli i współwłaścicieli kantorów grozi 25 lat lub dożywocie.
Tragedia rozegrała się 1 lutego 2007 r. w przydomowym garażu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto