Do wypadku doszło w niedzielę. Pan Marek akurat szedł w górę. - Gdzieś między Wodogrzmotami Mickiewicza, a leśniczówką Wanta minął mnie wóz z turystami jadący z góry. Nagle usłyszałem, że coś się dzieje. Gdy się odwróciłem, koń leżał już na ziemi - mówi pan Marek.
Z relacji świadka wynika, że koń charczał tak jakby się dusił. - Jego krtań dociskało homonto, którego łańcuch zaplątał się na dyszlu - opowiada turysta. Zaraz po wypadku fiakier i wszyscy ludzie na wozie rzucili się na pomoc. Starali się przepchnąć wóz do tyłu, by oswobodzić konia. Udało się. - Jeszcze przez chwilę koń leżał na ziemi, a potem wstał mówi pan Marek. - Nie wiem, czy pojechał dalej z turysta, bo poszedłem dalej. Słyszałem tylko jak fiakier mówił do ludzi, by wsiadali na wóz. Część osób nie zdecydowała się na to. Były bowiem turystki, które płakały i mówiły, że już nigdy nie wsiądą na wóz.
Według Stanisława Chowańca, prezesa Stowarzyszenia Fiakrów, koniowi i nic nie jest. - Rozmawiałem z fiakrem, który nimi powozi. Koń się po prostu potknął. Ma otarte kolana, ale poza tym nic mu nie jest. Dojechał na dół - mówi Chowaniec.
Tatrzański Park Narodowy, który nadzoruje przewozy na tej trasie, zażądał od fiakrów wyjaśnień w sprawie wypadku. Na razie parkowcy nie chcą komentować sprawy.
Za to Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami jest przekonane, że wóz z turystami musiał jechać za szybko. - Dlatego złożyłam zawiadomienie na policję i do prokuratury o wszczęcie śledztwa w tej sprawie - mówi Beata Czerska, prezes towarzystwa.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?