Zakopane: referendum najpóźniej 20 stycznia

Po dwóch latach od ostatnich wyborów burmistrz Janusz Majcher ponownie rozpoczyna walkę o głosy zakopiańczyków. W czwartek podczas sesji Rady Miasta opozycyjni do burmistrza radni przegłosowali wniosek o przeprowadzenie referendum w sprawie jego odwołania.

Co ciekawe, chociaż o referendum mówiło się pod Giewontem od kilku miesięcy, dla burmistrza taka decyzja była zaskoczeniem. - Chociaż o takim scenariuszu wiedziałem już zaraz po wyborach w 2012 roku, gdy opozycja zaczęła o tym mówić, dzisiejsza decyzja zaskoczyła mnie - powiedział zaraz po głosowaniu Janusz Majcher. - Myślałem, że moi przeciwnicy tylko mnie tak szantażują. Tak się nie stało i będziemy mieć głosowanie. To niedobrze, bo zamiast rozpoczynać kampanię wyborczą, powinniśmy zająć się ważnymi dla miasta sprawami.

Teraz o terminie głosowania zdecyduje komisarz wyborczy. - Czekamy na uchwałę podjętą przez radnych z Zakopanego - mówi Maria Zięba, dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Nowym Sączu. - Burmistrz Majcher ma obowiązek wysłać ją nam i wojewodzie w terminie siedmiu dni od głosowania radnych. Później wojewoda małopolski ma 30 dni na stwierdzenie, że uchwała jest zgodna z prawem. Gdy to się stanie, my mamy 14 dni na ogłoszenie terminu referendum. Musi się ono odbyć w dzień wolny od pracy i nie później niż 50 dni od dnia jego ogłoszenia. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, krańcową datą jego przeprowadzenia jest niedziela, 20 stycznia 2013.

Jak dodaje Zięba, równie dobrze referendum może odbyć się jednak w marcu. - Jeśli burmistrz odwoła się od decyzji rady do sądu, terminy się wydłużą - mówi.

- Nie mam zamiaru się odwoływać - mówi jednak Majcher. - Będę prosił moich zwolenników, by mnie poparli przy urnie. Kampanii wyborczej na razie jednak nie zaczynam. W mieście są ważniejsze sprawy do załatwienia. Musimy np. kupić Polskie Koleje Linowe.

Na zbliżające się referendum wyborców jak najszybciej przygotowywać chce opozycja.- Wkrótce ruszymy z kampanią społeczną mającą poinformować ludzi o głosowaniu - mówi Wawrzyniec Bystrzycki, opozycyjny radny. - Będziemy spotykać się z mieszkańcami i tłumaczyć im, że burmistrz źle rządzi. Poprosimy ich też, by poszli na głosowanie. Bez odpowiedniej frekwencji referendum będzie bowiem nieważne.

Jak pokazuje doświadczenie, referenda w naszym kraju nie cieszą się popularnością wyborców i w konsekwencji niskiej frekwencji nie są ważne. Tylko w tym roku stało się tak w pomorskiej Łebie czy żywieckiej Milówce. Przed wakacjami referendum odbyło się jednak także w Bytomiu i tam przeciwnikom udało się odwołać burmistrza. W Zakopanem, by referendum było ważne, musi w nim wziąć udział 5 tys. osób.

Nieznany jest też koszt głosowania. W czwartek opozycyjni radni twierdzili, że nie będzie to więcej niż 45 tys. zł. Zdaniem komisarza wyborczego, Zakopane powinno się szykować jednak na większą kwotę.

Ważne są liczby

Żeby zakopiańskie referendum było ważne,nie wystarczy, by większość mieszkańców była za odwołaniem burmistrza. Jest także dodatkowy warunek - spora frekwencja. W czasie głosowania w lokalach wyborczych musi pojawić się 60 proc. wyborców, którzy wzięli udział w drugiej turze wyborów na burmistrza w 2010 roku. Było ich wówczas ponad 8 tysięcy. Teraz więc na referendum musi stawić się minimum 4999 wyborców. Do odwołania burmistrza wystarczy już jednak zwykła większość.