Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wysokobudżetowe produkcje i intymne opowieści. Jakie były najgłośniejsze filmy w ubiegłym roku?

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
"Barbie"
"Barbie" Materiały prasowe
Filmowcy starali się w zeszłym roku nadrobić straty spowodowane przez pandemię. Stąd w repertuarze kin dominowały wysokobudżetowe produkcje z wielkimi gwiazdami, których zadaniem było przyciągnięcie jak największej liczby widzów przed duże ekrany.

9 mld złotych wydanych na walkę z otyłością Polaków

emisja bez ograniczeń wiekowych

Ogromne nadzieje pokładano w dwóch filmach, które miały swą premierę tego samego dnia – „Barbie” i „Oppenheimer”. Pierwszy z nich stał się największym przebojem kasowym w kinach w minionym sezonie, zarabiając na czysto niemal półtora miliarda dolarów w pół roku. Widzów przyciągnęła pomysłowa fabuła, wykorzystująca ogólnoświatową popularność słynnej lalki, ale też dwie wielkie gwiazdy Hollywood – Margot Robbie i Ryan Gosling. Tak naprawdę to nie jest film dla dzieci, co nie przeszkodziło w tym, że do kin ruszyły całe rodziny.

Na drugim miejscu najpopularniejszych produkcji minionego roku znalazł się wspominany „Oppenheimer”. Trzygodzinna opowieść o kontrowersyjnym fizyku zebrała pozytywne recenzje, bowiem Christopherowi Nolanowi udało się zamienić ją w widowiskowe dzieło, które trafiło nawet na ekrany IMAX-ów. Nie jest to oczywiście film bez wad: przecież w drugiej jego części reżyser wprost grzęźnie w potoku wylewających się z ekranu słów. Centralne sekwencje pierwszego testu bomby atomowej robią jednak wielkie wrażenie, a kreacja Cilliana Murphy’ego na pewno zostanie nagrodzona Oscarem.

Jeszcze dłuższy film zaprezentował w tym roku Martin Scorsese. Jego „Czas krwawego księżyca” trwa bowiem aż trzy i pół godziny. Czy ma to uzasadnienie w fabule? Niekoniecznie – choć trzeba przyznać, że powolna narracja tworzy odpowiedni klimat tej opowieści. Amerykański reżyser upomniał się tym razem o sprawiedliwość dla Indian – choć w jego nowym dziele najlepsze kreacje tworzą biali aktorzy: Leonardo DiCaprio i Robert De Niro.

Przeciwwagę do tych epickich produkcji stanowiły w zeszłym roku kameralne filmy obyczajowe, które chętnie oglądała widownia kin studyjnych. To przede wszystkim „Duchy Inisherin” Marina McDonagha – utrzymana w tonacji tragikomedii przejmująca opowieść o ludzkiej samotności z genialnymi rolami Colina Farrella i Brendana Gleasona. Ale też amerykańskie filmy – „Sundown” i „Aftersun”. Pierwszy z nich w niebanalny sposób opowiada o odchodzeniu z tego świata, a drugi – o trudnym rodzicielstwie młodych ludzi. Również znany z epickich widowisk Darren Aronofsky pokazał w tym roku wyjątkowo intymny film. Jego „Wieloryb” rozgrywa się bowiem w ciągu kilku godzin w przestrzeni jednego pokoju. Porusza jednak do głębi – przede wszystkim za sprawą niezwykłej kreacji Brendana Frasera.

Polacy poszli w minionym sezonie przede wszystkim na nową ekranizację „Chłopów”. Okazało się, że powieść Władysława Reymonta i dziś budzi wielkie emocje. Dorota Kobiela i Hugh Welchman zamienili ją w malarski film, który spodobał się zarówno starszemu, jak i młodszemu pokoleniu. Zgłoszenie tej produkcji jako polskiego kandydata do Oscara było sensowne – niestety, dziś już wiadomo, że w najważniejszych kategoriach „Chłopi” raczej nie mają szans na statuetkę.

Lewicowe media zarzuciły oscarowej komisji, że nie postawiła na kontrowersyjną „Zieloną granicę”, tylko na bezpieczniejszych „Chłopów”. Cóż: nowy film Agnieszki Holland zdecydowanie powstał na polityczne zamówienie i pomógł opozycji wygrać niedawne wybory. Z drugiej strony trzeba mu oddać sprawiedliwość i przyznać, że porusza ważny temat, przez co został zauważony na zagranicznych festiwalach. Że nie przynosi chwały Polsce – to już inna sprawa. Nie jest też dziełem udanym i lokuje się bardziej w formule doraźnej publicystyki niż filmu artystycznego.

Nieźle się sprawdziło w minionym roku polskie kino rozrywkowe. Najlepiej wypadli „Niebezpieczni dżentelmeni” – dowcipna opowieść o młodopolskiej bohemie, stylizowana na dzieła Quentina Tarantino, w której wyraziste role stworzyli tacy gwiazdorzy, jak Tomasz Kot i Marcin Dorociński. Jan Holoubek udowodnił „Doppelgangerem”, że Polacy mogą stworzyć również udany film szpiegowski. Pomogli mu w tym świetni aktorzy – Jakub Gierszał i Tomasz Schuchardt. Kapitalne kreacje powtórzyła w drugiej części „Teściów” trójka gwiazd: Maja Ostaszewska, Izabela Kuna i Adam Woronowicz. Za ich sprawą dostaliśmy produkcję, którą można porównać do innego dawnego cyklu portretującego Polaków w krzywym zwierciadle – czyli „Samych swoich”.

Krakowskich wątków w kinowych produkcjach było w zeszłym roku jak na lekarstwo. To właściwie tylko „Prawdziwe życie aniołów” z udziałem Krzysztofa Globisza i zrealizowany w podwawelskich plenerach „Figurant” o inwigilacji Karola Wojtyły. Szkoda, że filmowcy ostatnio tak rzadko wykorzystują potencjał Krakowa – w końcu mamy tu kilka znakomitych teatrów i szkołę aktorską.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Wysokobudżetowe produkcje i intymne opowieści. Jakie były najgłośniejsze filmy w ubiegłym roku? - Gazeta Krakowska

Wróć na suchabeskidzka.naszemiasto.pl Nasze Miasto