Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MMKS Podhale: tytuł mistrzowski był blisko

Stefan Leśniowski
Tak blisko mistrzostwa unihokeistki MMKS jeszcze nie były
Tak blisko mistrzostwa unihokeistki MMKS jeszcze nie były Stefan Leśniowski
Szczęście było niemalże na wyciągnięcie ręki. Unihokeistki MMKS Podhale były bardzo blisko mistrzowskiego tytułu. Niestety, złoty medal przegrały właściwie na własne życzenie.

Jeszcze na 10 minut przed końcem decydującego spotkania play-off prowadziły w Gdańsku dwiema bramkami. Ba, miały jeszcze trzy piłki meczowe. Wydawało się, że nic nie odbierze im upragnionego tytułu mistrzowskiego. Niestety, niewykorzystane sytuacje zemściły się. Bohaterką tego spotkania była Aga Kwiecińska, która w końcówce trzy razy trafiła góralki "w serce".

Nim jednak nastąpił decydujący pojedynek doszło do wyrównania rachunków. Po porażce w stolicy Podhala, gdańszczanki musiały wygrać, by przedłużyć nadzieje na obronę tytułu. Udało się. Do 50 minuty sobotniej potyczki trwał zacięty bój, ale potem...

- W końcówce zabrakło nam konsekwencji i sił. Przypadkowo stracona czwarta bramka odebrała nam oddech - powiedział trener MMKS, Jacek Michalski. Decydujące rozdanie rozpoczęło się fatalnie dla nowotarżanek, które już w 18 sekundzie straciły gola, a w 6 minucie przegrywały 0:2. Wydawało się, że po tych ciosach góralki się nie podniosą. Tymczasem w odstępie 11 sekund doprowadziły do wyrównania.

Przy pierwszym trafieniu świetnie w zamieszaniu podbramkowym zachowała się kapitan zespołu, a zaraz po wznowieniu Siuta przechwyciła piłeczkę i w hali zapanowała cisza. W 15 minucie Mroch próbowała zaskoczyć Guzik strzałem z dystansu. Ta obroniła uderzenie, ale wobec dobitki Kwiecińskiej była już bezradna.

Druga tercja rozpoczęła się od ataku Podhalanek. Gospodynie cofnęły się i czyhały na kontrę. Świetny dzień miała Piekarczyk. Jak na kapitan zespołu przystało mobilizowała koleżanki w trudnych okresach, była reżyserką i egzekutorką. Trafiła w krótki róg bramki i znowu był remis. Niedługo, bo Krawczyk od niechcenia rzuciła piłeczkę w stronę bramki Guzik i ta wpadła jej za kołnierz.

Przyjezdne znowu rzuciły się do pogoni i ponownie Piekarczyk doprowadziła do wyrównania. Od tego momentu byliśmy świadkami dobrego meczu. Akcje sunęły raz na jedną, raz na drugą bramkę. Bramkarki musiały mieć się na baczności, bo piłeczki leciały w ich kierunku z każdej niemal pozycji. Mało było przerw w grze, sporo płynnych akcji i tylko goli zabrakło. Pod koniec odsłony zarysowała się przewaga Podhala.

W pierwszych 10 minutach trzeciej tercji Podhalanki wypracowały sobie dwubramkową przewagę i miały jeszcze trzy piłki meczowe. Niewykorzystane okazje się zemściły, a katem góralek okazała się Kwiecińska.
- Czujemy ogromny niedosyt, bo mieliśmy rywalki dosłownie na widelcu - ubolewa trener MMKS, Jacek Michalski.

- To, że gdańszczanki to wygrały, to jest po prostu niemal wielki cud. Przecież przy stanie 6:4 to my dominowałyśmy na parkiecie. Mieliśmy sytuacje trzy na jeden i trzy na dwa. Zawiodła skuteczność. Dwa razy nie trafiliśmy do pustej bramki, dwa razy w sukurs przyszła przeciwniczkom poprzeczka. Zabrakło nam chłodnej głowy. Pozwoliliśmy rywalowi odbudować się psychicznie i poszedł on za ciosem. Szkoda.
Chciałbym podziękować Piotrowi Gackowi z firmy Gamatex, który udostępnił nam samochód na wyjazd oraz wicestaroście powiatu nowotarskiego Maciejowi Jachymiakowi za załatwienie środków na pobyt w Gdańsku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na suchabeskidzka.naszemiasto.pl Nasze Miasto